sobota, 6 kwietnia 2013

#3 Niall



Głośny, pikający dźwięk rozległ się w moim pokoju. Początkowo raz, potem coraz częściej. Nie, błagam, jeszcze nie teraz, pomyślałam. I tak minęło 10 minut spędzonych przeze mnie na usiłowaniu zignorowania budzika, którego nie chciało mi się wyłączyć, gdyż był na drugim końcu pokoju. Wiem, że to trochę nie logiczne, jednak ustawienie budzika z dala od łóżka miało motywować mnie do tego, żeby wstać. I nie oszukujmy się, do niczego mnie to nie motywowało, a tylko budziło wszystkich domowników. Po pewnym czasie leniwie wstałam przy okazji potykając się o książki i ubrania, które poprzedniego dnia zrzuciłam z łóżka nie myśląc o tym, żeby je gdzieś ułożyć, zrobić z nimi porządek. Podeszłam do telefonu i wyłączyłam budzik. Spojrzałam na wyświetlacz. "Sobota" - to pierwsze co rzuciło mi się w oczy. Jak to sobota? Czy naprawdę byłam aż tak głupia, żeby ustawiać alarm na 5:00 rano w sobotę, zważając na to, że zaczynam swoją zmianę w restauracji dopiero o 10? Silly [TI], delikatnie uderzyłam się w czoło otwartą dłonią.
Wiedząc, że i tak już nie zasnę, postanowiłam trochę ogarnąć swój pokój, a następnie siebie. Poszło o wiele sprawniej niż myślałam. Przy okazji znalazłam swój zeszyt do geografii, który zgubiłam w połowie semestru, więc przepisałam cały od nowa. Najlepsze było to, że przez cały czas był pod moją komodą.
Wyszłam z domu o ósmej. Pogoda tego dnia była naprawdę bardzo nietypowa dla północnej części Irlandii, miasta Mullingar. Słońce świeciło bardzo jasno na bezchmurnym niebie i wiał przyjemny, nieco chłodny wiatr. Co i tak nie zmieniało faktu, że było bardzo ciepło i chyba przesadziłam, ubierając tego dnia rurki, a do nich zabudowany botki. Nie chciało mi się jednak wracać do domu.
Moi rodzice prowadzili restaurację z polskimi daniami w centrum Mullingar. Przeprowadziliśmy się do Irlandii pięć lat temu, kiedy tata zrezygnował z posady kierownika w prestiżowej firmie kosmetycznej i w efekcie nie mógł znaleźć innej pracy, a w chwilę później zwolnili z niej mamę. Tylko, w odróżnieniu od taty, mama znalazła jakąś pracę, jednak jej zarobki nie wystarczyłyby na utrzymanie naszej rodziny. Najpierw tata zaproponował, że mógłby wyjechać do Wielkiej Brytanii i chwycić się jakieś pracy, bo tam podobno dobrze płacą. Byliśmy jednak zżytą rodziną i nie wyobrażałam sobie życia, ba, tygodnia bez taty, kiedy nigdzie nie wyjeżdżam ani nic. Więc wyprowadziliśmy się do Irlandii wszyscy razem, gdzie wkrótce rodzice postarali się o pieniądze państwowe na otworzenie restauracji. I udało się. Początkowo mała knajpka na obrzeżach Mullingar, która podbiła serca mieszkańców ów miasta i turystów, po roku restauracja w centrum miasta, a w chwili obecnej rodzice byli właścicielami sieci restauracji, z czego jedna nasza restauracja znajdowała się nawet w Dublinie. Mimo tak wielkiego sukcesu, nie wyprowadziliśmy się do stolicy. Rodzice zawsze mieli sentyment do miejsc, gdzie coś się zaczynało. Tak więc, pracując w restauracji położonej w centrum nie zapomnieli o swojej małej knajpce znajdującej się na obrzeżach naszego miasta. Często tam wpadali, żeby coś pomóc czy doradzić kierowniczce [ITP]. Która była zresztą moją najlepszą przyjaciółką.
Weszłam do restauracji i od razu zobaczyłam mamę i [ITP], które cały czas coś przestawiały i kłóciły się miedzy sobą.
-Hej, co jest? - zapytałam.
-[TI]! - zaczęła moja mama. Była naprawdę bardzo podekscytowana. - Zgadnij, kto dzisiaj złożył rezerwację na dzisiejszy wieczór!
-Nie mam pojęcia. - powiedziałam ubierając biały fartuch i spinając włosy w luźny kok.
-Chłopaki z One Direction! - krzyknęła [ITP].
Powiem szczerze, że mi też udzieliło się ich podekscytowanie, jednak nie dałam tego po sobie poznać. No bo pomyślcie. Czy gotowanie dla piątki najsławniejszych chłopaków na świecie nie było zaszczytem?
-O której mają tu być? - zapytałam trzeźwo.
-O 19. - powiedziała mama.
Miałyśmy więc bardzo dużo czasu.
Nie byłam wielką fanką One Direction, lubiłam zaledwie ich jedną piosenkę "Little Things" i uważałam, że są bardzo zabawni. Jednak nie należałam do tych 80% dziewczyn z Mullingar, które wprost szalały za Chłopakami i jarały się tym, że mieszkają w rodzinnym mieście Nialla Horana. Co do Nialla, to jak spora część miasta, miałam z nim do czynienia. Do czynienia.. Dziwnie to zabrzmiało. W każdym bądź razie chodzi mi o to, że znałam go z widzenia, kiedyś zamieniliśmy parę słów i nawet graliśmy razem w piłkę nożną, jednak nasze rozmowy ograniczały się do zwykłego "cześć", "co tam" i prostych zdań w podstawowych czasach. Przed udziałem w XFactorze mieszkał niedaleko [ITP], która była jego dobrą koleżanką ze szkoły. Te kilka lat temu wyglądaliśmy w swoim towarzystwie trochę zabawnie. Niall, choć starszy ode mnie o trzy lata, wyglądał na młodszego ode mnie, natomiast ja wyglądałam jak przerośnięta dwunastolatka. Jednak mimo swojego wzrostu, nie pamiętam, żeby ktokolwiek i kiedykolwiek naśmiewał się z farbowanego blondyna. Był zawsze bardzo miły i życzliwy. I czarujący. Naprawdę.
Czas strasznie mi się dłużył i szczerze powiedziawszy nie mogłam się doczekać, kiedy zobaczę chłopaka na żywo. Więc kiedy na dużym zegarze na ścianie na przeciwko baru wybiła mała wskazówka wskazała cyferkę "siedem" i [ITP] przyczepiła na drzwi tabliczkę z napisem : "Przepraszamy, lokal zarezerwowany" zaczęłam się plątać po kuchni w ogólnie nie mogąc sobie znaleźć miejsca.
I po chwili usłyszałam "Hello" wypowiadane przez pięć kolejnych głosów. Wśród nich rozpoznałam jeden, ten najbardziej charakterystyczny, moim zdaniem, głos z wyraźnie słyszalnym irlandzkim akcentem. Niall.
Po chwili przyszła do mnie mama przywieszając na tablicy korkowej zamówienie. Pierogi ruskie dwa razy, bigos pięć razy, raz schabowy, woda mineralna pięć razy i herbata zabielana raz. Zabielana herbata? Serio? Podziwiam osobę, która to wypije.
Dania roznosiła [ITP] i za każdym razem, kiedy ponownie przychodziła do kuchni, była czerwona ze śmiechu.
-Dobra, [TI], bo teraz jest tego więcej, więc weź i pomóż [ITP]. Po co ma chodzić kilka razy. - powiedziała mama.
Westchnęłam, wzięłam dania i idąc za wyższą ode mnie o dobre kilkanaście centymetrów [ITP] wyszłam z kuchni. To, że szła przede mną było plusem, bo przynajmniej mnie zasłaniała. Po chwili doszliśmy do stolika chłopców. Wyglądali zniewalająco, jeszcze lepiej niż na filmikach. Nie zachowywali się jednak tak, jak opisywały to directionerki w swoich imaginach, których kilka kiedyś przeczytałam. Zayn nie przeglądał się w lustrze, Louis się nie wydurniał. Okej, ale Niall faktycznie dużo jadł. Można było to stwierdzić zobaczywszy, że dojada pierogi za chłopaków. [ITP] położyła miski z bigosem przed Louisem, Zaynem i Liamem, a mi zostali Harry i Niall. Kiedy stawiałam przed Harrym jego porcję, nic, absolutnie nic się ze mną nie działo, jednak kiedy podeszłam do Nialla i zauważyłam, że się mi przygląda, poczułam, że moje nogi robią się jak z waty. Od samej obecności Nialla Horana? Oj, [TI] jest z tobą naprawdę źle, pomyślałam.
W chwilę później stanęłam przy barku i zaczęłam robić zabielaną herbatę. Podniosłam głowę, a wtedy zobaczyłam przed sobą Nialla przyglądającego się mi. Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do poprzedniej czynności.
I wtedy przyszła [ITP].
-Hej, Nialler, pamiętasz [TI]? - zapytała wesoło.
***
Kilka minut później chłopcy zaczynali się zbierać. Pożegnałam się z każdym i wróciłam do kuchni, żeby, bądź co bądź, trochę odreagować. Niall powiedział, że mnie pamięta. Po tylu latach. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem i sprzątając bałagan, który gotując tu zostawiłam zaczęłam cicho śpiewać i poruszać się w rytm melodii przeze mnie śpiewanej. Po pewnym czasie odwróciłam się, żeby zanieść naczynia do zmywarki i wzdrygnęłam się nieco zobaczywszy niewysoką postać stojącą do mnie tyłem, sprzątającą równoległą ladę. Kontynuowałam jednak swoją poprzednią czynność dochodząc do wniosku, że ta osoba to nikt inny jak tylko moja mama.
I tried playing it cool, but when I'm looking at you, I can't ever be brave, cause you make my heart race, zanuciłam. Nuciłam piosenkę One Direction? Hm, jeszcze nigdy tego nie robiłam. Zbytnio się tym jednak nie przejęłam i chciałam kontynuować, gdy nagle usłyszałam:
-Shout me out of the sky, you're my kryptonite.
Chwila moment. Moja mama wprawdzie lubiła One Direction i znała ich piosenki na pamięć, ale totalnie nie umiała śpiewać. I nie miała takiego akcentu. Odwróciłam się ponownie.
I stanęłam jak wryta.
Czy naprawdę byłam taka niespostrzegawcza, żeby przed chwilą nie zauważyć, że moja mama ma dłuższe włosy i nie ma takich dużych stóp? I nie ma białych conversów?
-Ładnie śpiewasz. - mruknął Niall jakby czując, że się mu przyglądam. Odwrócił się i szeroko uśmiechnął.
Czułam, że się zarumieniłam.
-I to nieprawda, że nie umiesz tańczyć. Stwierdzam, że jest aż wręcz przeciwnie.
No tak. W podstawówce cały czas wykręcałam się od chodzenia na dyskoteki pod pretekstem, że mam wtedy zajęcia dodatkowe, a poza tym nie umiem tańczyć. Ale to też pamiętał?
-Myślałam, że wyszedłeś razem z chłopakami. - powiedziałam szybko chcąc jak najszybciej zmienić temat. Uśmiechnęłam się lekko, żeby ukryć swoje zażenowanie.
-Bo wyszedłem. - odpowiedział spokojnie. No jasne, ja się tu zaraz spalę ze wstydu, a Niall zachowuje się jakby to co przed chwilą widział było całkiem normalne, a jego obecność tutaj nie była dla mnie czymś zaskakującym. - Ale wróciłem.
No co ty.
-Wróciłem, żeby złożyć jeszcze dwa zamówienia. - kontynuował widząc, że nie jestem w stanie niczego z siebie wydusić. - Mógłbym zamówić te pierogi ruskie na wynos? Są naprawdę świetne.
-Eee, okej. - uśmiechnęłam się zdezorientowana i sięgnęłam do zamrażarki w poszukiwaniu pierogów.
I nagle zgasło światło i został wyłączony prąd, sądząc po braku światła w zamrażarce.
-Cholera. - mruknęłam.
Usłyszałam cichy śmiech Nialla.
-A ty co taki wesoły? - zapytałam nieco zirytowana.
-Bo ten dzień podoba mi się coraz bardziej. Dowiedziałem się, że nasz nowy teledysk pobił rekord wyświetleń na YouTubie w zaledwie kilka godzin, zjadłem najlepszą kolację w swoim życiu, znalazłem cię, a teraz jeszcze mam okazję do tego, żeby spotkać się z tobą ponownie.
-Nie rozumiem?
Faktycznie nie rozumiałam o co chłopakowi chodziło.
Kiedy jednak się odwróciłam, Nialla już nie było.
***
-Dziękuję za miło spędzony wieczór. - uśmiechnęłam się.
-To ja ci dziękuję. - Niall podszedł do mnie bliżej tak, że niemal stykaliśmy się ciałami. Moje serce zaczęło bić tak, jakby zaraz miało mi wyskoczyć z piersi. W chwilę potem usłyszałam, że Niall ciągnie za klamkę i poczułam, że ściana za mną się odsuwa. No tak, chłopak po prostu otworzył drzwi a ja z wrażenia o mało się nie przewróciłam.
-[TI], ale z ciebie idiotka. - mruknęłam do siebie zaraz po otworzeniu oczu. Śniłam o Niallu. Co jeszcze nie było najgorszą rzeczą. Najgorsze w tym wszystkim było to, że śniło mi się, że byliśmy na randce.
Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie. Była dopiero siódma, więc położyłam się z powrotem i zasnęłam. Tym razem obyło się bez tego typu snów. W sumie, to nic mi się nie śniło.
Obudziłam się, jak sądzę, nieco później niż zamierzałam. Byłam przytulona do szarej poduszki, a zaraz potem dotarł do mnie zapach ślicznych męskich perfum.
Męskich perfum?
Pewnie dzisiaj rano mama znowu zajęła tacie łazienkę i ten skorzystał z mojej.
Przytuliłam się mocniej do poduszki.
Chwila moment.
Dlaczego ta poduszka unosiła się i opadała równo z moim oddychaniem?
Nieco zdezorientowana podniosłam głowę i przysięgam, spaliłam buraka.
-O matko, Niall, co ty tu robisz? - natychmiast oprzytomniałam.
-Mówiłem, że się jeszcze spotkamy. -uśmiechnął się. - Poza tym, [ITM] mnie zaprosiła.
Serio mamo?
-I powiedziała, że robisz genialne pierogi.
No tak, wczorajsze zamówienie.
-Poczekaj chwilę, to trochę się ogarnę i najwyżej coś wykombinujemy. - posłałam mu, mam nadzieję, swój najładniejszy uśmiech.
-Ślicznie się uśmiechasz. - wyszczerzył się.
-Ale słodzisz. - rzuciłam w niego poduszką.
Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż. Założyłam na siebie sprane rurki i starą kraciastą koszulę taty. Ot, mój niedzielny strój. Nigdy nie sądziłam, żebym wyglądała w nim zjawiskowo, bo nawet mi na tym nie zależało. Aż do dzisiaj. Przed wyjściem z łazienki spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i mimowolnie się do siebie uśmiechnęłam. Wyglądałam pięknie. Przynajmniej tak się czułam.
-Idziemy? - zapytałam blondyna, który w dalszym ciągu siedział na moim łóżku w takiej samej pozycji, w jakiej widziałam go ostatnio. Zupełnie jakby się przez ten czas nie ruszał. Na mój widok ożywił się.
-Jasne. - uśmiechnął się i wstał z łóżka, po czym oboje zeszliśmy na dół, do kuchni.
Niall od razu podszedł do lodówki i otworzył ją. Zaśmiałam się cicho.
-Przepraszam za ten nietakt, ale twoja mama powiedziała, że.. - zaczął trochę zakłopotany.
-Nic się nie dzieje Niall. - przerwałam mu. - Skoro już jesteś w lodówce to wyciągnij mi jajka i ser biały.
-Tak jest.
W chwilę później ja mieszałam farsz, a Niall ugniatał ciasto. Jeść to może i on lubił i podobno nie miał w tym sobie równych, ale o gotowaniu, a nawet o tym, jak ugniatać ciasto, nie miał żadnego pojęcia i żeby odwrócić od tego uwagę opowiadał mi o śmiesznych sytuacjach, jakie spotykały go w czasie trasy koncertowej i o wygłupach pozostałych chłopaków.
-Okej, Niall, zamieńmy się, bo chyba coś to ci nie idzie. - zaśmiałam się i zabrałam mu deskę z ciastem, a w zamian podałam mu miseczkę z farszem.
-Ranisz mnie [TI]. - udał smutnego. Spojrzałam na blondyna. Jego wyraz twarzy był komiczny. Wybuchnęłam śmiechem. Chłopak w chwilę potem też. - A tak poważnie, to ja nie mam pojęcia o gotowaniu. Żadnego. Ani trochę.
-Hej, Niall, spróbuj, czy nie powinnam tego jeszcze doprawić. - chciałam podać mu łyżeczkę z farszem do spróbowania, jednak zrobiłam to tak zamaszyście, że łyżeczka trafiła na koszulkę Irlandczyka. - Oops, przepraszam.
Niall nic mi nie odpowiedział, tylko ze śmiertelnym wyrazem twarzy sięgnął po łyżeczkę leżącą w pojemniku na ladzie, nabrał na nią trochę farszu, po czym zrobił to, co przed chwilą ja niechcący jemu. Udałam oburzoną i znowu przejechałam łyżeczką po jego koszulce. A on zrobił mi to samo. W końcu byliśmy cali brudni od farszu, który znajdował się nawet na naszych twarzach.
Przy lepieniu pierogów blondyn przyglądał mi się bez słowa. Po pewnym czasie jednak podszedł do mnie, stanął za mną i delikatnie pocałował mnie w policzek. Przeszedł mnie zdradziecki dreszcz.
-A jeżeli chodzi o ten farsz, to jest idealny. - powiedział jak gdyby nigdy nic i odsunęwszy się ode mnie, wziął ostatni kawałek ciasta z farszem i zaczął lepić pieroga.
Po ulepieniu pierogów, których, nawiasem mówiąc, z powodu małej ilości farszu, udało nam się zrobić tylko dziesięć, wrzuciłam je do wody i zostawiłam na gazie. W tym czasie usiedliśmy z Niallem na dużym parapecie w kuchni i zaczęliśmy wspominać dawne czasy, a potem opowiadaliśmy sobie o tym, jak wyglądało nasze życie po wyjeździe blondyna. Co chwilę któreś z nas wybuchało śmiechem. Dowiedziałam się o zauroczeniu chłopaka w jednej ze statystek na planie ich teledysku, o jego niedoszłym związku z Amy, moją znajomą z Mullingar, a jego przyjaciółką, i o innych sprawach i sytuacjach dotyczących jego zespołu. Za to Niall dowiedział się o tym, jak mój pierwszy poważny związek rozpadł się przez plotkujące koleżanki, o moich pierwszych szkolnych zawodach w piłce nożnej..
-Serio? Przegrałyście 20:0!? I to ty stałaś na bramce? - zapytał zwijając się ze śmiechu.
-[ITP] miała stać na bramce, ale się rozchorowała i rodzice nie chcieli jej puścić na zawody, więc w ostatniej chwili poprosili mnie. A ja, głupia, sądziłam, że skoro mnie wybrali to muszę być dobra i że to moja wielka szansa. Nic bardziej mylnego. Zrobiłam z siebie idiotkę i tyle. - uśmiechnęłam się krzywo na wspomnienie tamtego dnia.



Patrzyłam się na Nialla pochłaniającego w zaskakującym tempie pieroga za pierogiem. Najwyraźniej zauważył, że się mu przyglądam, bo powiedział:
-[ITM] miała rację. twoje pierogi są genialne. - wskazał na mnie widelcem.
Uśmiechnęłam się lekko, jednak chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku. Tkwiliśmy tak przez chwilę, aż w pewnym momencie włączyła się automatyczna sekretarka na telefonie domowym
"Hej Słońce! - po kuchni rozniósł się głos mamy. - Będziemy z tatą za jakąś godzinę, właśnie wyjechaliśmy. A tak poza tym, to jak minęło popołudnie z Niallem? Jest naprawdę uroczym chłopakiem i myślę, że coś z was kiedyś będzie." I koniec wiadomości.
Chrząknęłam i spuściłam nieco głowę. Niall uśmiechał się szeroko, a ja czułam się niezręcznie. Na szczęście zadzwonił telefon chłopaka. Na szczęście? Chłopak nadal się na mnie patrzył wyglądało na to, że nie ma zamiaru odebrać telefonu.
-Odbierzesz? - zapytałam i podniosłam jedną brew.
-Przepraszam na chwilę. - powiedział i wstał od stołu.
Po chwili wrócił.
-[TI], dzwoniły do mnie chłopaki, że za godzinę mamy jakąś lekcję śpiewu, więc powinienem się zbierać. - uśmiechnął się przepraszająco.
Zeskoczyłam z lady.
-Mogłabyś mnie odprowadzić do drzwi? - zapytał.
-No jasne. - uśmiechnęłam się.
-Dziękuję za miło spędzone popołudnie. - powiedział, kiedy byliśmy już pod drzwiami.
-To ja ci dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do Nialla bliżej tak, że niemal stykaliśmy się ciałami. W chwilę później pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi.
-To cześć. - odwrócił się. Chciałam już zamknąć za chłopakiem drzwi, jednak ten odwrócił się i przytrzymawszy nogą drzwi i otworzył je nieco.
-Zapomniałem o czymś. - uśmiechnął się nieśmiało, po czym zbliżył się do mnie i delikatnie musnął swoimi wargami mój policzek. Moje serce zaczęło bić tak, jakby miało mi wyskoczyć z piersi. Poczułam, że się rumienię. Niall odsunął się trochę i spojrzał na mnie.
A potem, bez słowa, poszedł.
Jednak wiecie co? Czułam, że to nie było nasze ostatnie spotkanie.
I nie myliłam się.

_______________________________________________________
 
Cześć :D! 
Pierwsza sprawa - dziękuję wszystkim,  którzy poświęcili trochę czasu, czytają moją "twórczość", a niektórzy nawet ją komentują. Bardzo dużo to dla mnie znaczy, naprawdę (:
A druga sprawa to taka, że jeżeli ktoś trafił tutaj przekierowany z mojego poprzedniego bloga, to wie, że ten imagin był już tam publikowany. Obiecałam jednak, że tamte imaginy zostaną opublikowane na tym blogu jeszcze raz, a poza tym jestem z tego imagina bardzo zadowolona. Poza tym, to mój pierwszy, jaki kiedykolwiek napisałam, więc jest dla mnie swego rodzaju wyjątkowy :D. Przeglądałam dzisiaj tamtego starego bloga i.. byłam zaskoczona tym, ile było tam komentarzy i to przy pierwszych postach. Serio, nie sprawdzałam tego, bo nie myślałam, że ktoś to jeszcze czytał. Więc jestem pozytywnie zaskoczona (: 
Mam nadzieję, że nie zniechęciła Was długość tego imagina xD 

~Olly 

4 komentarze:

  1. Niall pożeracz pierogów. xd :D świetny, naprawdę. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. hAHAH DOOBRE. Fajny imagin.Podoba mi się ;)
    Pozdrawiam Bella♥
    ____________
    Zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/


    OdpowiedzUsuń
  3. "Wychowana na skraju biedoty, zarabiała na siebie i rodziców. Los nie przeznaczył jej kolorowego życia. Zwłaszcza, że w wieku siedemnastu lat straciła ojca i matkę. Zmarli podczas wypadku samochodowego, zostawili ją bez pożegnania, a ona tylko cierpiała. Przez rok mieszkała z ciotką w Londynie, jednak za dużo złego przeszła w tym mieście by móc w nim zostać na jeszcze kilka lat. Postanowiła przeprowadzić się do Chicago, gdzie z całego serca zapragnęła rozpocząć nowe życie...Kto wie, może lepsze? Tylko co będzie jeśli cokolwiek się skomplikuje? Czy wystarczająco słaba psychika Mia doprowadzi ją do krytycznego stanu? Nie wiesz tego..."
    Ale jeśli chcesz się dowiedzieć zapraszam na nowo otwartego bloga, gdzie na razie jest tylko prolog :
    http://battle-of-destiny.blogspot.com/
    Pozdrawiam cię, Mia ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. suuper... zapraszam do mnie jeśli będziesz miała czas i ochotę
    http://dziewieclier.blogspot.com/2013/04/rozdzia-2.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń