Głośny,
pikający dźwięk rozległ się w moim pokoju. Początkowo raz,
potem coraz częściej. Nie, błagam, jeszcze nie teraz, pomyślałam.
I tak minęło 10 minut spędzonych przeze mnie na usiłowaniu
zignorowania budzika, którego nie chciało mi się wyłączyć, gdyż
był na drugim końcu pokoju. Wiem, że to trochę nie logiczne,
jednak ustawienie budzika z dala od łóżka miało motywować mnie
do tego, żeby wstać. I nie oszukujmy się, do niczego mnie to nie
motywowało, a tylko budziło wszystkich domowników. Po pewnym
czasie leniwie wstałam przy okazji potykając się o książki i
ubrania, które poprzedniego dnia zrzuciłam z łóżka nie myśląc
o tym, żeby je gdzieś ułożyć, zrobić z nimi porządek.
Podeszłam do telefonu i wyłączyłam budzik. Spojrzałam na
wyświetlacz. "Sobota" - to pierwsze co rzuciło mi się w
oczy. Jak to sobota? Czy naprawdę byłam aż tak głupia, żeby
ustawiać alarm na 5:00 rano w sobotę, zważając na to, że
zaczynam swoją zmianę w restauracji dopiero o 10? Silly [TI],
delikatnie uderzyłam się w czoło otwartą dłonią.
Wiedząc,
że i tak już nie zasnę, postanowiłam trochę ogarnąć swój
pokój, a następnie siebie. Poszło o wiele sprawniej niż myślałam.
Przy okazji znalazłam swój zeszyt do geografii, który zgubiłam w
połowie semestru, więc przepisałam cały od nowa. Najlepsze było
to, że przez cały czas był pod moją komodą.
Wyszłam
z domu o ósmej. Pogoda tego dnia była naprawdę bardzo nietypowa
dla północnej części Irlandii, miasta Mullingar. Słońce
świeciło bardzo jasno na bezchmurnym niebie i wiał przyjemny,
nieco chłodny wiatr. Co i tak nie zmieniało faktu, że było bardzo
ciepło i chyba przesadziłam, ubierając tego dnia rurki, a do nich
zabudowany botki. Nie chciało mi się jednak wracać do domu.
Moi
rodzice prowadzili restaurację z polskimi daniami w centrum
Mullingar. Przeprowadziliśmy się do Irlandii pięć lat temu, kiedy
tata zrezygnował z posady kierownika w prestiżowej firmie
kosmetycznej i w efekcie nie mógł znaleźć innej pracy, a w chwilę
później zwolnili z niej mamę. Tylko, w odróżnieniu od taty, mama
znalazła jakąś pracę, jednak jej zarobki nie wystarczyłyby na
utrzymanie naszej rodziny. Najpierw tata zaproponował, że mógłby
wyjechać do Wielkiej Brytanii i chwycić się jakieś pracy, bo tam
podobno dobrze płacą. Byliśmy jednak zżytą rodziną i nie
wyobrażałam sobie życia, ba, tygodnia bez taty, kiedy nigdzie nie
wyjeżdżam ani nic. Więc wyprowadziliśmy się do Irlandii wszyscy
razem, gdzie wkrótce rodzice postarali się o pieniądze państwowe
na otworzenie restauracji. I udało się. Początkowo mała knajpka
na obrzeżach Mullingar, która podbiła serca mieszkańców ów
miasta i turystów, po roku restauracja w centrum miasta, a w chwili
obecnej rodzice byli właścicielami sieci restauracji, z czego jedna
nasza restauracja znajdowała się nawet w Dublinie. Mimo tak
wielkiego sukcesu, nie wyprowadziliśmy się do stolicy. Rodzice
zawsze mieli sentyment do miejsc, gdzie coś się zaczynało. Tak
więc, pracując w restauracji położonej w centrum nie zapomnieli o
swojej małej knajpce znajdującej się na obrzeżach naszego miasta.
Często tam wpadali, żeby coś pomóc czy doradzić kierowniczce
[ITP]. Która była zresztą moją najlepszą przyjaciółką.
Weszłam
do restauracji i od razu zobaczyłam mamę i [ITP], które cały czas
coś przestawiały i kłóciły się miedzy sobą.
-Hej,
co jest? - zapytałam.
-[TI]!
- zaczęła moja mama. Była naprawdę bardzo podekscytowana. -
Zgadnij, kto dzisiaj złożył rezerwację na dzisiejszy wieczór!
-Nie
mam pojęcia. - powiedziałam ubierając biały fartuch i spinając
włosy w luźny kok.
-Chłopaki
z One Direction! - krzyknęła [ITP].
Powiem
szczerze, że mi też udzieliło się ich podekscytowanie, jednak nie
dałam tego po sobie poznać. No bo pomyślcie. Czy gotowanie dla
piątki najsławniejszych chłopaków na świecie nie było
zaszczytem?
-O
której mają tu być? - zapytałam trzeźwo.
-O
19. - powiedziała mama.
Miałyśmy
więc bardzo dużo czasu.
Nie
byłam wielką fanką One Direction, lubiłam zaledwie ich jedną
piosenkę "Little Things" i uważałam, że są bardzo
zabawni. Jednak nie należałam do tych 80% dziewczyn z Mullingar,
które wprost szalały za Chłopakami i jarały się tym, że
mieszkają w rodzinnym mieście Nialla Horana. Co do Nialla, to jak
spora część miasta, miałam z nim do czynienia. Do czynienia..
Dziwnie to zabrzmiało. W każdym bądź razie chodzi mi o to, że
znałam go z widzenia, kiedyś zamieniliśmy parę słów i nawet
graliśmy razem w piłkę nożną, jednak nasze rozmowy ograniczały
się do zwykłego "cześć", "co tam" i prostych
zdań w podstawowych czasach. Przed udziałem w XFactorze mieszkał
niedaleko [ITP], która była jego dobrą koleżanką ze szkoły. Te
kilka lat temu wyglądaliśmy w swoim towarzystwie trochę zabawnie.
Niall, choć starszy ode mnie o trzy lata, wyglądał na młodszego
ode mnie, natomiast ja wyglądałam jak przerośnięta dwunastolatka.
Jednak mimo swojego wzrostu, nie pamiętam, żeby ktokolwiek i
kiedykolwiek naśmiewał się z farbowanego blondyna. Był zawsze
bardzo miły i życzliwy. I czarujący. Naprawdę.
Czas
strasznie mi się dłużył i szczerze powiedziawszy nie mogłam się
doczekać, kiedy zobaczę chłopaka na żywo. Więc kiedy na dużym
zegarze na ścianie na przeciwko baru wybiła mała wskazówka
wskazała cyferkę "siedem" i [ITP] przyczepiła na drzwi
tabliczkę z napisem : "Przepraszamy, lokal zarezerwowany"
zaczęłam się plątać po kuchni w ogólnie nie mogąc sobie
znaleźć miejsca.
I
po chwili usłyszałam "Hello" wypowiadane przez pięć
kolejnych głosów. Wśród nich rozpoznałam jeden, ten najbardziej
charakterystyczny, moim zdaniem, głos z wyraźnie słyszalnym
irlandzkim akcentem. Niall.
Po
chwili przyszła do mnie mama przywieszając na tablicy korkowej
zamówienie. Pierogi ruskie dwa razy, bigos pięć razy, raz
schabowy, woda mineralna pięć razy i herbata zabielana raz.
Zabielana herbata? Serio? Podziwiam osobę, która to wypije.
Dania
roznosiła [ITP] i za każdym razem, kiedy ponownie przychodziła do
kuchni, była czerwona ze śmiechu.
-Dobra,
[TI], bo teraz jest tego więcej, więc weź i pomóż [ITP]. Po co
ma chodzić kilka razy. - powiedziała mama.
Westchnęłam,
wzięłam dania i idąc za wyższą ode mnie o dobre kilkanaście
centymetrów [ITP] wyszłam z kuchni. To, że szła przede mną było
plusem, bo przynajmniej mnie zasłaniała. Po chwili doszliśmy do
stolika chłopców. Wyglądali zniewalająco, jeszcze lepiej niż na
filmikach. Nie zachowywali się jednak tak, jak opisywały to
directionerki w swoich imaginach, których kilka kiedyś
przeczytałam. Zayn nie przeglądał się w lustrze, Louis się nie
wydurniał. Okej, ale Niall faktycznie dużo jadł. Można było to
stwierdzić zobaczywszy, że dojada pierogi za chłopaków. [ITP]
położyła miski z bigosem przed Louisem, Zaynem i Liamem, a mi
zostali Harry i Niall. Kiedy stawiałam przed Harrym jego porcję,
nic, absolutnie nic się ze mną nie działo, jednak kiedy podeszłam
do Nialla i zauważyłam, że się mi przygląda, poczułam, że moje
nogi robią się jak z waty. Od samej obecności Nialla Horana? Oj,
[TI] jest z tobą naprawdę źle, pomyślałam.
W
chwilę później stanęłam przy barku i zaczęłam robić zabielaną
herbatę. Podniosłam głowę, a wtedy zobaczyłam przed sobą Nialla
przyglądającego się mi. Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do
poprzedniej czynności.
I
wtedy przyszła [ITP].
-Hej,
Nialler, pamiętasz [TI]? - zapytała wesoło.
***
Kilka
minut później chłopcy zaczynali się zbierać. Pożegnałam się z
każdym i wróciłam do kuchni, żeby, bądź co bądź, trochę
odreagować. Niall powiedział, że mnie pamięta. Po tylu latach.
Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem i sprzątając bałagan,
który gotując tu zostawiłam zaczęłam cicho śpiewać i poruszać
się w rytm melodii przeze mnie śpiewanej. Po pewnym czasie
odwróciłam się, żeby zanieść naczynia do zmywarki i wzdrygnęłam
się nieco zobaczywszy niewysoką postać stojącą do mnie tyłem,
sprzątającą równoległą ladę. Kontynuowałam jednak swoją
poprzednią czynność dochodząc do wniosku, że ta osoba to nikt
inny jak tylko moja mama. I
tried playing it cool, but when I'm looking at you, I can't ever be
brave, cause you make my heart race,
zanuciłam. Nuciłam piosenkę One Direction? Hm, jeszcze nigdy tego
nie robiłam. Zbytnio się tym jednak nie przejęłam i chciałam
kontynuować, gdy nagle usłyszałam:
-Shout
me out of the sky, you're my kryptonite.
Chwila moment. Moja
mama wprawdzie lubiła One Direction i znała ich piosenki na pamięć,
ale totalnie nie umiała śpiewać. I nie miała takiego akcentu.
Odwróciłam się ponownie.
I stanęłam jak
wryta.
Czy naprawdę byłam
taka niespostrzegawcza, żeby przed chwilą nie zauważyć, że moja
mama ma dłuższe włosy i nie ma takich dużych stóp? I nie ma
białych conversów?
-Ładnie śpiewasz. -
mruknął Niall jakby czując, że się mu przyglądam. Odwrócił
się i szeroko uśmiechnął.
Czułam, że się
zarumieniłam.
-I to nieprawda, że
nie umiesz tańczyć. Stwierdzam, że jest aż wręcz przeciwnie.
No tak. W podstawówce
cały czas wykręcałam się od chodzenia na dyskoteki pod
pretekstem, że mam wtedy zajęcia dodatkowe, a poza tym nie umiem
tańczyć. Ale to też pamiętał?
-Myślałam, że
wyszedłeś razem z chłopakami. - powiedziałam szybko chcąc jak
najszybciej zmienić temat. Uśmiechnęłam się lekko, żeby ukryć
swoje zażenowanie.
-Bo wyszedłem. -
odpowiedział spokojnie. No jasne, ja się tu zaraz spalę ze wstydu,
a Niall zachowuje się jakby to co przed chwilą widział było
całkiem normalne, a jego obecność tutaj nie była dla mnie czymś
zaskakującym. - Ale wróciłem.
No co ty.
-Wróciłem, żeby
złożyć jeszcze dwa zamówienia. - kontynuował widząc, że nie
jestem w stanie niczego z siebie wydusić. - Mógłbym zamówić te
pierogi ruskie na wynos? Są naprawdę świetne.
-Eee, okej. -
uśmiechnęłam się zdezorientowana i sięgnęłam do zamrażarki w
poszukiwaniu pierogów.
I nagle zgasło
światło i został wyłączony prąd, sądząc po braku światła w
zamrażarce.
-Cholera. -
mruknęłam.
Usłyszałam cichy
śmiech Nialla.
-A ty co taki wesoły?
- zapytałam nieco zirytowana.
-Bo ten dzień podoba
mi się coraz bardziej. Dowiedziałem się, że nasz nowy teledysk
pobił rekord wyświetleń na YouTubie w zaledwie kilka godzin,
zjadłem najlepszą kolację w swoim życiu, znalazłem cię, a teraz
jeszcze mam okazję do tego, żeby spotkać się z tobą ponownie.
-Nie rozumiem?
Faktycznie nie
rozumiałam o co chłopakowi chodziło.
Kiedy
jednak się odwróciłam, Nialla już nie było.
***
-Dziękuję
za miło spędzony wieczór. - uśmiechnęłam się.
-To
ja ci dziękuję. - Niall podszedł do mnie bliżej tak, że niemal
stykaliśmy się ciałami. Moje serce zaczęło bić tak, jakby zaraz
miało mi wyskoczyć z piersi. W chwilę potem usłyszałam, że
Niall ciągnie za klamkę i poczułam, że ściana za mną się
odsuwa. No tak, chłopak po prostu otworzył drzwi a ja z wrażenia o
mało się nie przewróciłam.
-[TI], ale z ciebie
idiotka. - mruknęłam do siebie zaraz po otworzeniu oczu. Śniłam o
Niallu. Co jeszcze nie było najgorszą rzeczą. Najgorsze w tym
wszystkim było to, że śniło mi się, że byliśmy na randce.
Spojrzałam na
wyświetlacz w telefonie. Była dopiero siódma, więc położyłam
się z powrotem i zasnęłam. Tym razem obyło się bez tego typu
snów. W sumie, to nic mi się nie śniło.
Obudziłam się, jak
sądzę, nieco później niż zamierzałam. Byłam przytulona do
szarej poduszki, a zaraz potem dotarł do mnie zapach ślicznych
męskich perfum.
Męskich perfum?
Pewnie dzisiaj rano
mama znowu zajęła tacie łazienkę i ten skorzystał z mojej.
Przytuliłam się
mocniej do poduszki.
Chwila moment.
Dlaczego ta poduszka
unosiła się i opadała równo z moim oddychaniem?
Nieco zdezorientowana
podniosłam głowę i przysięgam, spaliłam buraka.
-O matko, Niall, co
ty tu robisz? - natychmiast oprzytomniałam.
-Mówiłem, że się
jeszcze spotkamy. -uśmiechnął się. - Poza tym, [ITM] mnie
zaprosiła.
Serio mamo?
-I powiedziała, że
robisz genialne pierogi.
No tak, wczorajsze
zamówienie.
-Poczekaj chwilę, to
trochę się ogarnę i najwyżej coś wykombinujemy. - posłałam mu,
mam nadzieję, swój najładniejszy uśmiech.
-Ślicznie się
uśmiechasz. - wyszczerzył się.
-Ale słodzisz. -
rzuciłam w niego poduszką.
Poszłam do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż. Założyłam na
siebie sprane rurki i starą kraciastą koszulę taty. Ot, mój
niedzielny strój. Nigdy nie sądziłam, żebym wyglądała w nim
zjawiskowo, bo nawet mi na tym nie zależało. Aż do dzisiaj. Przed
wyjściem z łazienki spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i
mimowolnie się do siebie uśmiechnęłam. Wyglądałam pięknie.
Przynajmniej tak się czułam.
-Idziemy? - zapytałam
blondyna, który w dalszym ciągu siedział na moim łóżku w takiej
samej pozycji, w jakiej widziałam go ostatnio. Zupełnie jakby się
przez ten czas nie ruszał. Na mój widok ożywił się.
-Jasne. - uśmiechnął
się i wstał z łóżka, po czym oboje zeszliśmy na dół, do
kuchni.
Niall od razu
podszedł do lodówki i otworzył ją. Zaśmiałam się cicho.
-Przepraszam za ten
nietakt, ale twoja mama powiedziała, że.. - zaczął trochę
zakłopotany.
-Nic się nie dzieje
Niall. - przerwałam mu. - Skoro już jesteś w lodówce to wyciągnij
mi jajka i ser biały.
-Tak jest.
W chwilę później
ja mieszałam farsz, a Niall ugniatał ciasto. Jeść to może i on
lubił i podobno nie miał w tym sobie równych, ale o gotowaniu, a
nawet o tym, jak ugniatać ciasto, nie miał żadnego pojęcia i żeby
odwrócić od tego uwagę opowiadał mi o śmiesznych sytuacjach,
jakie spotykały go w czasie trasy koncertowej i o wygłupach
pozostałych chłopaków.
-Okej, Niall,
zamieńmy się, bo chyba coś to ci nie idzie. - zaśmiałam się i
zabrałam mu deskę z ciastem, a w zamian podałam mu miseczkę z
farszem.
-Ranisz mnie [TI]. -
udał smutnego. Spojrzałam na blondyna. Jego wyraz twarzy był
komiczny. Wybuchnęłam śmiechem. Chłopak w chwilę potem też. - A
tak poważnie, to ja nie mam pojęcia o gotowaniu. Żadnego. Ani
trochę.
-Hej, Niall, spróbuj,
czy nie powinnam tego jeszcze doprawić. - chciałam podać mu
łyżeczkę z farszem do spróbowania, jednak zrobiłam to tak
zamaszyście, że łyżeczka trafiła na koszulkę Irlandczyka. -
Oops, przepraszam.
Niall nic mi nie
odpowiedział, tylko ze śmiertelnym wyrazem twarzy sięgnął po
łyżeczkę leżącą w pojemniku na ladzie, nabrał na nią trochę
farszu, po czym zrobił to, co przed chwilą ja niechcący jemu.
Udałam oburzoną i znowu przejechałam łyżeczką po jego koszulce.
A on zrobił mi to samo. W końcu byliśmy cali brudni od farszu,
który znajdował się nawet na naszych twarzach.
Przy lepieniu
pierogów blondyn przyglądał mi się bez słowa. Po pewnym czasie
jednak podszedł do mnie, stanął za mną i delikatnie pocałował
mnie w policzek. Przeszedł mnie zdradziecki dreszcz.
-A jeżeli chodzi o
ten farsz, to jest idealny. - powiedział jak gdyby nigdy nic i
odsunęwszy się ode mnie, wziął ostatni kawałek ciasta z farszem
i zaczął lepić pieroga.
Po ulepieniu
pierogów, których, nawiasem mówiąc, z powodu małej ilości
farszu, udało nam się zrobić tylko dziesięć, wrzuciłam je do
wody i zostawiłam na gazie. W tym czasie usiedliśmy z Niallem na
dużym parapecie w kuchni i zaczęliśmy wspominać dawne czasy, a
potem opowiadaliśmy sobie o tym, jak wyglądało nasze życie po
wyjeździe blondyna. Co chwilę któreś z nas wybuchało śmiechem.
Dowiedziałam się o zauroczeniu chłopaka w jednej ze statystek na
planie ich teledysku, o jego niedoszłym związku z Amy, moją
znajomą z Mullingar, a jego przyjaciółką, i o innych sprawach i
sytuacjach dotyczących jego zespołu. Za to Niall dowiedział się o
tym, jak mój pierwszy poważny związek rozpadł się przez
plotkujące koleżanki, o moich pierwszych szkolnych zawodach w piłce
nożnej..
-Serio? Przegrałyście
20:0!? I to ty stałaś na bramce? - zapytał zwijając się ze
śmiechu.
-[ITP] miała stać
na bramce, ale się rozchorowała i rodzice nie chcieli jej puścić
na zawody, więc w ostatniej chwili poprosili mnie. A ja, głupia,
sądziłam, że skoro mnie wybrali to muszę być dobra i że to moja
wielka szansa. Nic bardziej mylnego. Zrobiłam z siebie idiotkę i
tyle. - uśmiechnęłam się krzywo na wspomnienie tamtego dnia.
Patrzyłam się na
Nialla pochłaniającego w zaskakującym tempie pieroga za pierogiem.
Najwyraźniej zauważył, że się mu przyglądam, bo powiedział:
-[ITM] miała rację.
twoje pierogi są genialne. - wskazał na mnie widelcem.
Uśmiechnęłam się
lekko, jednak chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku. Tkwiliśmy tak
przez chwilę, aż w pewnym momencie włączyła się automatyczna
sekretarka na telefonie domowym
"Hej Słońce!
- po kuchni rozniósł się głos mamy. - Będziemy z tatą za jakąś
godzinę, właśnie wyjechaliśmy. A tak poza tym, to jak minęło
popołudnie z Niallem? Jest naprawdę uroczym chłopakiem i myślę,
że coś z was kiedyś będzie." I koniec wiadomości.
Chrząknęłam i
spuściłam nieco głowę. Niall uśmiechał się szeroko, a ja
czułam się niezręcznie. Na szczęście zadzwonił telefon
chłopaka. Na szczęście? Chłopak nadal się na mnie patrzył
wyglądało na to, że nie ma zamiaru odebrać telefonu.
-Odbierzesz? -
zapytałam i podniosłam jedną brew.
-Przepraszam na
chwilę. - powiedział i wstał od stołu.
Po chwili wrócił.
-[TI], dzwoniły do
mnie chłopaki, że za godzinę mamy jakąś lekcję śpiewu, więc
powinienem się zbierać. - uśmiechnął się przepraszająco.
Zeskoczyłam z lady.
-Mogłabyś mnie
odprowadzić do drzwi? - zapytał.
-No jasne. -
uśmiechnęłam się.
-Dziękuję za miło
spędzone popołudnie. - powiedział, kiedy byliśmy już pod
drzwiami.
-To ja ci dziękuję.
- odwzajemniłam uśmiech i podeszłam do Nialla bliżej tak, że
niemal stykaliśmy się ciałami. W chwilę później pociągnęłam
za klamkę i otworzyłam drzwi.
-To cześć. -
odwrócił się. Chciałam już zamknąć za chłopakiem drzwi,
jednak ten odwrócił się i przytrzymawszy nogą drzwi i otworzył
je nieco.
-Zapomniałem o
czymś. - uśmiechnął się nieśmiało, po czym zbliżył się do
mnie i delikatnie musnął swoimi wargami mój policzek. Moje serce
zaczęło bić tak, jakby miało mi wyskoczyć z piersi. Poczułam,
że się rumienię. Niall odsunął się trochę i spojrzał na mnie.
A potem, bez słowa,
poszedł.
Jednak wiecie co?
Czułam, że to nie było nasze ostatnie spotkanie.
I nie myliłam się.
_______________________________________________________
Cześć :D!
Pierwsza sprawa - dziękuję wszystkim, którzy poświęcili trochę czasu, czytają moją "twórczość", a niektórzy nawet ją komentują. Bardzo dużo to dla mnie znaczy, naprawdę (:
A druga sprawa to taka, że jeżeli ktoś trafił tutaj przekierowany z mojego poprzedniego bloga, to wie, że ten imagin był już tam publikowany. Obiecałam jednak, że tamte imaginy zostaną opublikowane na tym blogu jeszcze raz, a poza tym jestem z tego imagina bardzo zadowolona. Poza tym, to mój pierwszy, jaki kiedykolwiek napisałam, więc jest dla mnie swego rodzaju wyjątkowy :D. Przeglądałam dzisiaj tamtego starego bloga i.. byłam zaskoczona tym, ile było tam komentarzy i to przy pierwszych postach. Serio, nie sprawdzałam tego, bo nie myślałam, że ktoś to jeszcze czytał. Więc jestem pozytywnie zaskoczona (:
Mam nadzieję, że nie zniechęciła Was długość tego imagina xD
~Olly